Wszyscy uczniowie lubili zajęcia z zaklęć, a może nie tyle same lekcje, co nauczyciela, który je prowadził. W Hogwarcie powszechnie lubiano i szanowano Filiusa Flitwicka, a jego podopieczni z chęcią spędzali czas w sali zaklęć, gdzie nawet podczas przerwy zawsze było tłoczno i wesoło. W przeciwieństwie do McGonagall, Flitwick był o wiele bardziej wyluzowany i przyjaźnie nastawiony do uczniów, co okazywał na każdym kroku. W jego klasie zawsze panowała wesoła atmosfera, pozwalał rozmawiać podczas ćwiczeń, a czasami organizował luźne lekcje i ku uciesze adeptów opowiadał im różne zabawne anegdoty z czasów, kiedy był mistrzem pojedynków i sam chodził do szkoły. Rozmawiał on z uczniami, jak równy z równym, wysłuchiwał ich problemów, doradzał, pocieszał – był nie tylko nauczycielem, ale również i przyjacielem. Plusował sobie również u Huncwotów tym, że nigdy nie dał im żadnego szlabanu ani nie zganił ich za którykolwiek z ich psikusów – wręcz przeciwnie, doceniał ich kreatywność w dziedzinie płatania figli, która niejednokrotnie wymagała od nich rzucania skomplikowanych zaklęć. Syriusz nawet kiedyś stwierdził, że Flitwick z chęcią wstawiłby im kilka Wybitnych za ich huncwockie dokonania.
25 marca 2022
4 marca 2022
Rozdział III
Grono pedagogiczne w Hogwarcie było zlepkiem skrajnie różnych osobowości i uczniowie zdawali sobie z tego doskonale sprawę. Po sześciu latach nauki młodzi Gryfoni, a także inni adepci magii, dokładnie wiedzieli, na ile można sobie pozwolić przy danym profesorze, zrozumieli, jak powinno się obchodzić z takim stworzeniem, jakim jest nauczyciel. Znali doskonałą recepturę na ugłaskanie Slughorna (wystarczyło wspomnieć o kimś sławnym albo przynieść mu w prezencie kandyzowane ananasy), wiedzieli jak wkupić się w łaski Sprout (była bardzo łagodna, kiedy prawiono jej komplementy), jaki temat poruszyć, by zagadać Flitwicka (najlepiej zacząć z nim żartować, tylko nie na temat karłów), ale jeden okaz ciągle był dla nich zagadką. A była to istota tak dzika i przerażająca, że każdy uczeń bał się jej i czekano na takiego genialnego śmiałka, który znalazłby sposób na okiełznanie McGonagall.
11 lutego 2022
Rozdział II
Wysoki brunet pokonywał długie schody, przeskakując co drugi stopień. Chciał jak najszybciej pokonać drogę, dzielącą go od dormitorium, zważając na to, żeby nie stłuc butelek, które trzymał w rękach. Jego celem był najwyżej usytuowany punkt w wieży Gryffindoru, męska sypialnia z numerem trzynastym – miejsce, którego bali się, a jednocześnie byli ciekawi, wszyscy, nawet McGonagall. Powodem tego były liczne hałasy, niepokojące odgłosy i osoby zamieszkujące ów dormitorium.
Syriusz stanął naprzeciwko drzwi, na których wisiał numerek trzynasty i tabliczka z czterema nazwiskami: Black, Lupin, Pettigrew, Potter i bez zbędnych ceregieli kopnął w nie z całej siły. Drzwiczki ustąpiły z głośnym hukiem i młody Gryfon wszedł do królestwa bezładu.